Do dzisiaj nie jadłam świeżych karczochów.
Owszem będąc we Włoszech niejednokrotnie widziałam je na targu , ale nie odważyłam się nigdy na ich zakup.
Mąż akurat wracał z nart i spytał się co mi przywieźć?
- Może świeże karczochy jak zobaczysz?
- Co??? Nie będę ich szukał, Ty to zawsze coś wymyślisz...
I jak się domyślacie przywiózł, a ja musiałam je zrobić;-)
Jeden wieczór studiowałam internet, przeglądałam Youtube jak się do nich zabrać.
Efekt końcowy bardzo zadowalający:-)
Zabawa z odrywaniem listków i wyciskanie zębami ociupinki pysznej mazi
i na koniec nagroda - serce karczocha;-)
Choć jedzenia za dużo nie ma, to smak wynagradza całą przeprawę...